14 czerwca 2018

Mundial rozpoczęty z przytupem!

Fot: Twitter 


Właśnie zakończył się pierwszy mecz Mundialu w Rosji, w którym gospodarze podejmowali Arabię Saudyjską. Rosjanie rozbili rywala 5-0, choć aż takiej przewagi nad nimi nie mieli. 


Rozpoczął się długo oczekiwany Mundial. Jest to najważniejsza piłkarska impreza na świecie. Impreza, którą wręcz uwielbiam i na miesiąc wyłączam się z normalnego życia na tyle na ile mogę. 
Na pierwszy rzut mieliśmy mecz gospodarzy Rosji z Arabią Saudyjską. Przed spotkaniem ciężko było typować przebieg meczu, a i wynik nie był łatwy do wytypowania, mimo że Rosja była faworytem. Mecze otwarcia często kończyły się niespodziankami. Po za tym Rosja przed mundialem nie prezentowała się najlepiej. Ja osobiście typowałam remis. I chyba wszystkich nas wynik 5-0 bardzo zaskoczył. Rosja nie miała, aż takiej przewagi ale umiejętnie wykorzystała swoje szanse i sytuacje bramkowe. Fantastyczne wejście mieli rezerwowi: Denis Czeryszew i Artiem Dziuba, którzy strzelili dla Rosji 3 bramki, a ten drugi wpisał się na listę strzelców już minutę po wejściu. Jednak MVP spotkania moim zdaniem jest Aleksandr Gołovin, który zaliczył dwie asysty i strzelił piękną bramkę z wolnego na 5-0. Rozegrał świetny mecz.  Pierwsze koty za płoty. Rosja wygrała i zrobiła pierwszy kroczek do awansu. Arabia nie była wymagającym rywalem, choć dwie dogodne szanse miała. Ozdobą meczu były piękne gole. Jutro spotkanie, które mnie bardziej interesuje: Urugwaj - Egipt. Od kilku lat kibicuję małemu państewku z Ameryki Południowej. A na wieczór hit Portugalia - Hiszpania. Po aferze z trenerem Hiszpanów będę im bardziej trzymała kciuki niż zamierzałam. Niech utrą nosa trenerowi, który nie do końca zachował się fair. 

My na mecz Polaków musimy poczekać do wtorku. Długooo, ale na smak sukcesu warto czekać. Jak zwykle jestem zbyt wielką optymistką co do Polaków. I jak zawsze albo będę się cieszyła razem z nimi, albo będę płakała ... Nie potrafię nie wierzyć w naszych. 

Póki co taki króciutki wstęp do Mundialu. Jutro napiszę trochę więcej o moich faworytach, ulubieńcach i o Polakach. 
Postanowiłam wrócić tutaj na bloga, bo fajnie się pisało, a i ładniej się prezentuje co do zdjęć niż pisanie na fb. 

4 maja 2018

Powrót do młodości i dwa wyzwania Barcelony


Mamy maj - piękny miesiąc, nie tylko ze względu na wiosnę, kwiaty i nadchodzące ciepło, ale również dlatego, że kończą się lig. Wreszcie człowiek będzie mógł odpocząć od tego kilku miesięcznego stresu związanego z ukochaną drużyną. Niestety odpoczynek będzie krótki, bo już w czerwcu rusza Mundial w Rosji, czyli to co kochamy najbardziej. 


Moja Barcelona właściwie można rzec, że sezon już zakończyła. Zdobyliśmy dublecik: Mistrzostwo Hiszpanii i Puchar Króla. Liczyłam i wierzyłam w tryplet, ale jak się nie ma co się lubi to się lubi co się ma! Z dubletu tez się bardzo cieszę. Mimo tych osiągnięć Barcy to nie koniec jeszcze dla nich wyzwań. Już 6 maja w niedzielę kolejne El Classico z Realem Madryt. Trzeba udokumentować swoją ligową wyższość nad Królewskimi i po prostu ich pokonać. Nie ważne ile, ważne by wygrać.  Kolejnym wyzwaniem jest nie przegrać w ostatnich czterech meczach i zakończyć sezon bez ligowej porażki. Tym samym Barca powtórzyła by wyczyn Arsenalu i ... Widzewa Łódź. A cały sezon, czyli 38 kolejek bez porażki to byłoby coś. Myślę, że spokojnie jest to do zrobienia i że piłkarze do ostatnich czterech spotkań podejdą na poważnie. Wiadomo, że zdobycie już dwóch trofeów wprowadziło w szeregi drużyny rozluźnienie, ale wszyscy zgodnie zapowiadają, że to jeszcze nie koniec ... Tak samo mówią o grze Leo Messiego, który najprawdopodobniej zagra we wszystkich 4 meczach. Leo ma jeszcze jedną misję przed zbliżającym się Mundialem. Zdobyć Trofeo Pichichi- czyli zostać Królem Strzelców LaLigi! W tym momencie jego przewaga nad Ronaldo to 8 bramek.  W Europie również Messi może zostać najlepszym strzelcem i zdobyć kolejnego Złotego Buta. Tutaj rywalizuje z Salahem z Liverpoolu, który ma tylko gola mniej, ale i dwa spotkania mniej do rozegrania. Za plecami obu jest Immobille z dwudziestoma dziewięcioma trafieniami i trzema meczami do końca. Rywalizacja o Złotego buta będzie zapewne emocjonująca do samego końca. 
Tyle o Barcy i jej wyzwaniach. 



Teraz cofnę się do młodości ...Otóż od 1 maja codziennie o godzinie 8 na TVP Sport leci bajka, którą jarałam się będąc dzieckiem/nastolatką. 😍😊Niesamowicie miłą niespodziankę mi i pewnie wielu innym kibicom zrobiło TVP puszczając Kapitana Tsubasę! Pamiętam jak czekało się na kolejny odcinek sympatycznego, japońskiego chłopca zakochanego w futbolu. Musze przyznać, że Tsubasa przypomina mi Messiego, albo odwrotnie Leo przypomina Tsubasę. Ta sama pasja i miłość do futbolu, do piłki. 💗Ten sam klej przy nodze i to samo zaangażowanie. Wspaniale się ogląda Tsubasę i wraca do młodości. Zwłaszcza teraz gdy za chwilę czekają nas wielkie emocje związane z Mundialem z udziałem Polaków. Niestety rzadko mogę o 8 rano w TV obejrzeć bajkę, ale nic straconego - nadrabiam na: Sport TVP , gdzie wrzucany jest każdy odcinek.A już niedługo przed nami prawdziwe mundialowe emocje. Już się nie mogę doczekać!⚽

3 kwietnia 2018

W dążeniu do doskonałości ... czyli mój słomiany zapał!


Dziś trochę prywaty, a dokładniej mojej walki z samą sobą w dążeniu do doskonałości ... Na początku pisałam, że będzie też sport czynny w moim wykonaniu. Oczywiście nie jestem jakąś alfą i omegą pod tym względem, ale znacznie lepiej idzie mi teoria niż praktyka. Ileż to ja już razy brałam się za pracę nad mięśniami brzucha, i ile już razy ponosiłam porażki to tylko ja wiem. I jak zwykle co roku, o tej samej porze Ilonka po raz kolejny bierze się za walkę z sobą w dążeniu do tej mojej wymarzonej doskonałości...

A jak wygląda ta doskonałość? Od wielu lat mam hopla na punkcie mięśni brzucha i kaloryferka. Z wielką zazdrością patrzę na osoby, które ten kaloryfer posiadają. I jak to zwykle bywa na patrzeniu się kończy. Mój słomiany zapał mnie przeraża. Moje lenistwo i jakiś diabeł wygrywają z tym pragnieniem. Jedyne co mi jeszcze w miarę w tym kontekście wychodzi to bieganie i motywacja do biegania. Oczywiście żeby wyrobić sobie mięśnie brzucha to bieganie też się przyda, jakoś trzeba się pozbyć tłuszczyku z brzucha, który człowiek wyhodował przez zimę. Tak na prawdę to już dziś bym poszła biegać, ale niestety trzyma mnie jeszcze przeziębienie, a nogi już ciągną do wyjścia. Żeby tegoroczna przygoda z bieganiem nie skończyła się bardzo szybko muszę do niej podejść bardzo racjonalnie i z głową. 



Nie zamierzam z drugiej jednak strony zaczynać od marszu bo to mnie bardzo nudziło zawsze, a i organizm wysiłku z zeszłego roku tak szybko nie zapomniał. Podejdę spokojnie i pierwszy trening będzie nie za długi. Przesadzić jest bardzo łatwo, a potem człowiek ma dość biegania na dłuższy czas. Zeszły rok biegowo miałam chyba najlepszy ze wszystkich. Przebiegłam swoje pierwsze 10 km. i wynik czasowy mnie bardzo pozytywnie zaskoczył. Pierwsza dyszka poniżej godziny to była mega motywacja do dalszego biegania. Niestety przyszedł wyjazd wakacyjny, ciężka pogoda i kolejnej dyszki nie było. Biegałam sobie 5 lub 7 km. Tak spokojnie dla relaksu. Niestety jest we mnie coś takiego, że zawsze chcę poprawiać swój poprzedni wynik. Jest to z jednej strony dobre, bo dąży się do lepszych wyników i ma się ogromną motywacją, ale z drugiej strony można się wykończyć. W tym sezonie biegowym początkowo chcę biegać dla biegania, tylko i wyłącznie. Postaram się nie ścigać z samą sobą. Czy mi się uda? Szczerze wątpię, ale będę miała chociaż nad czym pracować. 



Zanim jednak wyjdę pobiegać mam zamiar poćwiczyć w domu. W końcu trzeba te mięśnie brzucha jakoś zbudować. Albo przynajmniej zacząć budować. Wiem, że wiele osób nie lubi jak kobiety mają takie mięśnie, ale mi wcale o jakieś wielkie nie chodzi. Po prostu chcę mieć zarys kaloryferka. Może być taki jak na zdjęciu poniżej, albo nawet ciut mniejszy. Może wreszcie się uda tego dokonać. Ale od gadania i pisania samo się nie zrobi. Trzeba wziąć się już dziś za ćwiczenia, odpowiednie ćwiczenia. Powertować trochę stron odpowiednich i poczytać o tym. 


Oczywiście nie mogę zapomnieć o odżywianiu, bo bez tego nic się nie zdziała. Niestety bieganie i ćwiczenia przy tej dziedzinie to pikuś. Z regularnym i zdrowym odżywianiem zawsze byłam na bakier. I pewnie nigdy nie uda mi się całkiem zdrowo odżywiać. Nie będę przecież każdej przyjemności się pozbywać. Ze słodyczy, które uwielbiam nigdy całkowicie nie zrezygnuję. No cóż moje ciało i mój organizm będą musiały się z tym pogodzić. 

Kolejnym sportem jaki chcę w tym sezonie wprowadzić to jeżdżenie na rowerze. Z trzy lata temu kupiłam sobie dobry sprzęt, ale niestety obraziłam się na niego dość szybko. Zbyt często się psuł co spowodowało moją niechęć do tego sportu. Teraz chyba będę musiała się z nim przeprosić. Przynajmniej mam taki zamiar. Lubię jeździć na rowerze. A to również wspaniale działa na ciało i figurę. 

No dobra teorii natworzyłam znów dużo (książkę bym mogła o tym napisać ;)), czas przejść do praktyki. Początek już dzisiaj. O jakiś moich sukcesach z pewnością będę tutaj informowała. Będzie to mój dodatkowy motywator do dalszego działania. 💪

Aha na koniec jeszcze coś o planach startowych. Co roku jak zaczynam biegać to mam ochotę wziąć udział w jakiś zawodach. Chyba to dość normalne wśród biegaczy. Co roku oczywiście kończy się to taką samą klapą. Ale może to i dobrze? Nie chcę się od tego tak uzależnić, by zaliczać start za startem. A pewnie tak by było ... Jedna pasja, której poświęcam większość swojego czasu już wystarczy .. :) 



Może tym razem moja walka będzie wygrana, a efekt końcowy brzucha latem będzie wyglądał minimum tak jak kilka lat temu? ;) Trzymajcie kciuki ;) 




Liga Mistrzów zaprasza ...


 

Za nami kolejny weekend ligowy. W większości lig pozostało około ośmiu kolejek do końca sezonu. I również w większości tych głównych lig sprawa Mistrzostwa Kraju jest już przesądzona. Chyba jakieś nieoczekiwane kataklizmy pozbawiły, by mistrzostwa Manchester City, Bayern Monachium i PSG! Bardzo blisko tytułu jest Barcelona, która ma przewagę 9 punktów nad Atletico. Najbardziej wyrównana walka toczy się w Serie A pomiędzy Juve i Napoli. Aż to dziwne, że Juventus musi się tak spinać, by po raz 7 z rzędu (rekord w SerieA) zdobyć mistrzostwo. Taki bój toczy się dzięki postawie Napoli w tym sezonie. Idą praktycznie łeb w łeb. Ja jako kibic Juve liczę na kolejny tytuł Juventusu, który w tym momencie jest o 4 punkty bliższy celu. Bardzo ważne było zwycięstwo nad Milanem 3-1 w ostatniej kolejce, w której to Napoli straciło dwa cenne punkty z Sassuolo. Myślę, że decydującym meczem o Mistrzostwie będzie spotkanie bezpośrednie, które już 22 kwietnia w Turynie. Juventus będzie miał przywilej własnego boiska i 12 zawodnika w postaci kibiców. Ale teraz przez Starą Damą o wiele trudniejsze zadanie. Już dziś na własnym boisku podejmą obrońcę Ligi Mistrzów - Real w ćwierćfinale LM. Faworytem tego meczu jest Real, ale ja myślę, że Juve zrobi wszystko, by na rewanż jechać z jak najlepszym wynikiem. Dla niektórych piłkarzy Juventusu będzie to ostatnie szansa na zdobycie tego trofeum. Najbardziej życzę tego oczywiście Buffonowi, któremu brakuje tylko sukcesu w LM. 



Z całkiem innym nastawieniem na mecz LM szykuje się Barca. Teoretycznie rywala ma nieporównanie łatwiejszego od Juve, bo Romę. Ale już niejednokrotnie piłka nożna pokazywała, że nazwiska i pieniądze w futbolu nie zawsze wygrywają. Czasem wygra serce, charakter i wola walki. Dlatego Katalończycy nie powinni lekceważyć rywala i do meczu podejść maksymalnie skupieni. Zwłaszcza, że pierwsze spotkanie grają u siebie. Nie lubię takiego obrotu sprawy, bo u siebie trzeba wygrać. Wolę jak moja drużyna najpierw gra na wyjeździe, gdzie może zremisować, by u siebie rozstrzygnąć sprawę awansu. Teoretycznie i na papierze dwumecz z Romą zapowiada się pasjonująco. Na przeciw siebie staną dwie ofensywnie grające drużyny, co może oznaczać dużo bramek. Może ale nie musi. Mimo wszystko wiele osób nie daje najmniejszych szans Romie na awans. Ja tego taka pewna nie jestem, choć wierzę i liczę na awans. Już niejednokrotnie pewność siebie mnie bardzo zawodziła i karciła dlatego wolę do tego spotkania podejść z umiarkowanym optymizmem. Choć mam wielką nadzieje, że już jutro Barca zrobi duży krok ku awansowi. Transmisja meczu w TVP 1.
W ten weekend Barcelona zaskoczyła mnie na duży plus. Znaczy inaczej: zaskoczyła mnie u nich walka do końca o korzystny wynik, chociaż porażka nie przekreślała niczego. Ze stanu 2-0 dla Sevilli w minutę zrobić 2-2 o jest wielka rzecz. I tym samym nadal mamy szansę na pobicie rekordu meczów bez porażki w La Liga, który należy do Realu Sociedad z sezonu 1979/80 i wynosi 32 spotkania. Barcy brakuje trzech spotkań, w których nie mogą przegrać. A może by pójść dalej i nie przegrać w całej lidze? Mistrzostwo jest na wyciągnięcie ręki, wyciągnijmy drugą po rekord ;)



Kolejne dwa spotkania LM to Sevilla - Bayern Monachium i Liverpool - Manchester City. W pierwszym o dziwo będę za drużyną Roberta Lewandowskiego. Jakoś ta Sevilla stoi mi w gardle po wyeliminowaniu Manchesteru United. W drugim starciu zwycięzca jest mi chyba najbardziej obojętny, ale ze względu na sympatię do Guardioli to będę kibicowała City. 

Czekają nas dwa fantastyczne dni z Ligą Mistrzów. Aż chciałoby się obejrzeć wszystkie mecze, a można tylko dwa ... Oczywiście ja wybieram Juve i Barcę. 

Wtorek 20:45:
Juventus - Real (Canal+Sport, nSport+)
Sevilla - Bayern (Canal+, Canal+Sport)

Środa 20:45:
Barcelona - Roma (TVP1, Canal+, Canal+Sport)
Liverpool - Manchester City (Canal+Sport, nSport+)




25 marca 2018

Po przerwie i towarzysko ...


Witam po przerwie, bardzo intensywnej przerwie w której się dużo wydarzyło. Ale po kolei. Jak wiecie bardzo intensywnie poszukiwałam pracy. Szlag mnie już trafiał od siedzenia w domu. Najbardziej chciałam wrócić na stare śmiecie, czyli do pracy w zakładach bukmacherskich. Wysyłałam cv do innych miast, bo w moim nic nowego nie otwierali licząc na szczęście. Ale nie tylko do zakładów wysyłałam. Zdarzały się też inne sklepy. No i jak człowiek już się tej zimy rozchorował to oczywiście telefony się rozdzwoniły. Wciągu dwóch dni miałam trzy oferty, dwie z zakładów i jedną z Rossmanna. I taka przeziębiona musiałam stawić się na tych rozmowach. I oczywiście los chciał, że w Rosku przeszłam do drugiego etapu, jako jedna z 6 osób na ponad 20 jakie były na rozmowie, a i w zakładach mnie chcieli przyjąć. Oczywiście wybrałam zakłady bukmacherskie, mimo że w Łodzi i trzeba dojeżdżać. Ale to jest to co lubię robić i co sprawia mi przyjemność. Nie będę pisała co to za firma, bo mi nie wolno. Jednak wszystko rozegrało się w takim tempie, że po 4 dniach od dostania pracy siedziałam już na szkoleniu. Pięć dni odłączona od prawie wszystkiego, no ale Manchesteru i Barcy w LM sobie nie odpuściłam. Po szkoleniu weekend wolny i od poniedziałku zaczęłam pracę. Nie powiem dojazdy trochę męczą i godzin w pracy siedzę sporo, ale zobaczymy jak to wszystko się potoczy. Najważniejsze, że póki co praca jest. A dalej życie ułoży scenariusz.

Teraz może trochę o sporcie.
Podczas mojej nieobecności moja kochana Lechia siatkarska awansowała do finału 1 ligi i powalczy o awans do Plus Ligi. Tak, nasz beniaminek walczy o Plus Ligę. Na początku aż to nieprawdopodobne się wydawało. Przed nami spotkania z AZS Częstochowa, czyli z rywalem z którym niestety dwa razy przegraliśmy. Ale w Lidze te porażki zbyt dużego wpływu nie miały, nie mam nic przeciwko, by teraz karta się odwróciła i chłopcy z Tomaszowa pokonali tych z Częstochowy. Oczywiście finał do trzech zwyciestw, pierwsze dwa spotkania w Częstochowie, a rywalizacja rozpoczyna się już jutro. Niestety tym razem Ilonka na mecz nie pojedzie. Będę siedziała w pracy, po za tym na tygodniu ciężko jest się zmobilizować.
Trochę w gorszych nastrojach są piłkarze Lechii z Tomaszowa. W trakcie przerwy zimowej słyszałam jak to wygrywają mecz sparingowy za meczem. Kibice zachwyceni, bo Lechia włączy się w walkę o awans do 2 ligi, a tutaj taki klops i pierwszy mecz i już porażka. Co prawda z drużyną, która obecnie jest wyżej w tabeli od Lechii i w meczu wyjazdowym, no ale kibice mogą czuć się zawiedzeni. Ja oczywiście śledzę losy Lechii, ale w tej lidzę kibicuję oczywiście Widzewowi. Niestety Widzew też w kratkę zaczął. Co prawda wczoraj wygrał i znów awansował na pozycję lidera, ale główny rywal w walce o awans ma dwa mecze do tyłu i tylko trzy punkty straty. Ale mimo wszystko walka będzie chyba do końca trwała. 

Teraz jest pod względem meczowym nudny weekend, bo mamy mecze towarzyskie. Polska niestety swój pierwszy przed mundialowy sprawdzian przegrała, ale chyba nie ma co do tego większej wagi przywiązywać. Graliśmy trochę eksperymentalnie, mieliśmy więcej okazji, a przegraliśmy. Już pominę sytuację z naciąganym karnym, bo to wiadomo - interpretacja sędziego, ale bramka, którą strzelił Krychowiak uznana być powinna. Piłka przekroczyła całym obwodem linię bramkową. Ale czemu ja się dziwię? Dwa sezony pod rząd Barca ma zabierane gole, które były dla wszystkich tylko nie dla sędziego. Na mundialu ma być obecny var więc jest nadzieja, że taka sytuacja się nie powtórzy.  Może choć trochę ten wynalazek zmniejszy ryzyko błędów sędziowskich, które ostatnio są zbyt duże i zbyt widoczne. Choć rzuty karne i tak nadal będą należały do interpretacji sędziego, ale ewentualne spalone, czy słuszne gole nieuznane nie powinny się już przydarzać. We wtorek nasza drużyna Narodowa gra kolejny sparing, tym razem z Koreą Południową. Mam nadzieję, że tym razem wygramy i przerwiemy tą złą passę czterech meczów bez strzelenia bramki. W sumie to najwyższa pora się obudzić, bo mundial zbliża się wielkimi krokami. A później również wyczekiwana Liga Narodów i mecz z Italią, na który na 1000% się wybiorę. Już dawno nie byłam na meczu reprezentacji więc najwyższa pora, zwłaszcza na mecz z takim rywalem. Oj zobaczenie Gigiego, który wrócił do reprezentacji będzie dla mnie czymś wyjątkowym. Ale najpierw mamy równie emocjonujący Mundial w Rosji. 

Ach zapomniałabym o Stochu. Nie będę się długo o nim dziś rozpisywała, bo wkrótce napiszę coś więcej, ale kilka słów trzeba. To co robi ten gościu to jest coś NIESAMOWITEGO!! Właśnie dziś odebrał swoją drugą w karierze Kryształową  Kulę, wcześniej wygrywając 31 zawody w karierze. Już tylko ośmiu triumfów brakuje Stochowi do zrównania się z Adamem Małyszem. Myślę, że to nastąpi dość szybko i w kolejnym sezonie to Stoch będzie miał więcej zwycięstw. W zasadzie to w tym sezonie wygrał prawie wszystko co było do wygrania. Po prostu Mistrz!! I wiem, że ile osób tyle opinii, ale dla mnie Kamil już przerósł swojego Mistrza! Może przy wpisie uzasadnię swoje zdanie na ten temat. Oczywiście nikt się nie musi z nim zgadzać. 

A teraz już kończę, bo znów przynudzam :) Miłej niedzieli wszystkim życzę. Moja jest - pracująca ;) 

5 marca 2018

Wspaniały weekend sportowy!



To był fantastyczny weekend sportowy dla Polski i dla mnie. Halowe Mistrzostwa Świata w Lekkoatletyce, skoki w Lahti, kolarstwo torowe w Holandii, mecz tomaszowskiej drużyny siatkarskiej w Częstochowie i .... Barcelona!

Mamy półfinał!

Zacznę może od początku i sobotniego wyjazdu do Częstochowy na siatkówkę. Jak już wcześniej wspomniałam tomaszowska drużyna rozgrywała mecz w ćwierćfinale play off z Norwidem Częstochowa. Sobotni mecz był trzecim i miałam wielką nadzieję, że ostatnim. Na hali rywala zameldowaliśmy się dość wcześnie, chyba jako pierwsi kibice z Tomaszowa. Niedługo później zjawili się fani z Klubu Kibica. Hala na tę okoliczność była bardzo fajnie przygotowana. Mieliśmy wydzielony sektor. Niestety jego położenie najlepsze nie było ponieważ mecz oglądało się jakby z tyłu, ale nie ma tego złego - przynajmniej widzieliśmy bardzo dobrze co dzieje się na siatce. Z każdą minutą napływało nas więcej i pewne było, że zawodnicy będą mieli niesamowite wsparcie. Można powiedzieć, że mecz tak jakby grali u siebie. 



O godzinie 17 rozpoczęliśmy wielkie granie. Po dwóch pierwszych meczach spodziewałam się zaciętego pojedynku, w końcu rywale mieli dodatkowy bonus w postaci własnej hali. Niestety już w pierwszym secie pod względem emocji siatkarskich trochę się zawiodłam. Lechia dominowała od początku, Norwid tylko na chwilę zbliżył się do nas, ale po krótkiej przerwie na żądanie trenera znów odskoczyliśmy. Oczywiście jako kibic Tomaszowian bardzo mnie to cieszyło, ale jak już jadę na wyjazd to lubię się po emocjonować i obejrzeć dobry mecz. Tego seta wygraliśmy 25-21! Drugi zaczął się podobnie jak pierwszy, również z kilku punktową przewagą naszej drużyny. Kolejna faza seta to znów zryw Norwida i doprowadzenie do straty jednopunktowej, ale kolejna przerwa dla Lechii znów dała zamierzony odpoczynek co przełożyło się na wygranie drugiego seta 25-22. Gospodarze nie mieli już nic do stracenia więc można było liczyć na ciekawszy trzeci set. Ale znów set przebiegał podobnie jak poprzednie dwa. Najzabawniejsze jest to, że w każdym secie mieliśmy moment z wynikiem 20-15 dla Lechii. Tym razem Tomaszowianie wygrali 25-19 i całe spotkanie 3-0. Awans do półfinału stał się faktem. A my kibice swoim dopingiem wspomogliśmy drużynę jak tylko mogliśmy. Podobno nawet wielkie wrażenie na kibicach Norwida zrobiliśmy. Powrót do Tomaszowa był zatem bardzo miły i udany. Teraz czekamy na rywala w półfinale. Będzie to drużyna albo z Suwałk, albo z Krakowa. 

Halowe Mistrzostwa Świata w Lekkoatletce!

Po powrocie z siatkówki w sobotni wieczór czekała na mnie kolejna dawka emocji w postaci finału na 800 metrów Adama Kszczota! Cóż to były za emocje! Cóż to był za finał! Pan Profesor dał czadu i złoty medal! Otworzył worek, który w niedzielę się wypełnił. Muszę przyznać, że bardzo lubię lekkoatletykę. Najbardziej różnego rodzaju biegi i tyczkę, tym bardziej z większymi wypiekami czekałam na niedzielne popołudnie. O 16:05 zaczęli skakać o tyczce dwaj nasi reprezentanci: Paweł Wojciechowski i Piotr Lisek. Niestety obaj nie rozpoczęli konkursu za dobrze i mieli problemy z niższymi wysokościami. Paweł Wojciechowski w zasadzie to przez cały konkurs był taki jakiś zaspany. Na szczęście Lisek się obudził i wyskakał nam brązowy medal.

fot: meczyki


Złoto zdobył niesamowity Lavillenie, którego osobiście bardzo lubię. Ale wczoraj, oczywiście po za Polakami kibicowałam pewnemu Amerykaninowi z przecudownym uśmiechem! To ten po prawej stronie, zdobywca srebra: Sam Kendricks. Oglądanie tego gościa to sama przyjemność. Oczywiście dzięki niesamowitemu uśmiechowi! 

fot: przegląd sportowy


Teraz przejdę do niespodzianek. Pierwszą z nich był srebrny medal Marcina Lewandowskiego na 1500 metrów. Chyba mało kto się spodziewał, że Polak zdobędzie medal, a co dopiero srebrny? Ten bieg był wręcz niesamowity. Lewy dał takiego czadu, że chyba sam nie do końca wierzył w to co zrobił. Ale to co najlepsze miało dopiero przyjść. Równie fajną niespodziankę zrobiły nasze Panie w sztafecie na 4x400 metrów. Co prawda w biegu zdobyły brąz, ale po dyskwalifikacji sztafety jamajskiej Aniołki Matusińskiego odebrały srebro! Na koniec biegowej rywalizacji została sztafeta 4x400 mężczyzn. I o ile medal naszych Pań był w zasięgu, to w medal mężczyzn chyba mało kto wierzył. Ja jednak jestem kibicem bardzo optymistycznym i wierzę nawet wtedy, gdy Polacy nie mają szans. Wierzyłam w medal ale ... ale to co zrobili nasi Panowie to kurczę no nie da się opisać słowami! To trzeba przeżyć. Także przeżyjmy to jeszcze raz!



                                                             fot: przegląd sportowy

Przyznać muszę, że popłakałam się po tym biegu, a sąsiedzi słyszeli mój wrzask podczas biegu na 4 piętrze! MISTRZOWIE ŚWIATA! REKORDZIŚCI ŚWIATA - COŚ NIE-SA-MOWI-TEGO! Szok i niedowierzanie! Niestety po biegu było jak dla mnie trochę drżenia o to czy czasem sędziowie się czegoś nie dopatrzą i nas nie zdyskwalifikują. Bo wielkim minusem tych jakże dla nas udanych HMŚ było bardzo skrupulatne sędziowanie. Na szczęście żadnym naszym biegaczom dyskwalifikacje się nie przydarzyła. 
HMŚ zakończyliśmy na trzecim stopniu podium z pięcioma medalami: dwa złota, dwa srebra i jeden brąz. Chyba mało kto się spodziewał takiego obrotu sprawy i tylu medali. Oczywiście wielu powie, że halowe imprezy są imprezami drugiej kategorii, ale jakby nie patrzeć to są mistrzostwa, medale i rekordy. Brawo Polska!, brawo biało - czerwoni. Jestem z Was dumna!

Stoch i Barcelona.

W cieniu lekkoatletyki znalazły się wczoraj skoki i Barcelona. Przyznać muszę, że o Barcy to zapomniałam. Znaczy byłam pewna, że taki hicior to będzie o godzinie 20:45, a nie 16:15. No i tym sposobem nie oglądałam meczu w ogóle. Ale niezmiernie się cieszę, że Barca wygrała mecz o sześć punktów i o mistrzostwo. Wygranie LaLigi jest już na wyciągnięcie ręki. Można bardziej skupić się na LM.
Skoki natomiast też oglądałam połowicznie, ale trzeba przyznać, że Stoch rozwalił system. Znokautował rywali tak jak kiedyś to robił Adam Małysz. Niesamowity gościu! Kryształowa Kula jest coraz bliżej. Wczoraj bardzo pomógł wąsaty Niemiec, który zaliczył słabszy występ. A Kamil robi swoje. Oby tak to końca sezonu, jakże już wspaniałego sezonu. 
W między czasie w Holandii nasz młody zawodnik Szymon Sajnok zdobył złoto MŚ w kolarstwie torowym. Szkoda, że Holendrzy Polakowi popsuli radość odegraniem nie hymnu Polski, a jakiegoś marszu żałobnego. Generalnie nie pojmuję jak można tak zepsuć hymn danego kraju. 

Trzeba przyznać, że miniony weekend był bardzo piękny dla polskich sportowców. Możemy być bardzo dumni z lekkoatletów, kolarza i Stocha!  💗


2 marca 2018

Albowiem siatkówka to sport wyjątkowy


Dziś o siatkówce. Jak pewnie już wiecie (pisałam na poprzednim blogu) moja tomaszowska drużyna siatkarska gra w 1 lidze. Fazę zasadniczą Panowie zakończyli na drugim miejscu, na finiszu wyprzedził nas AZS Częstochowa. Tym samym Tomaszowianie trafili na inną drużynę z Częstochowy, a mianowicie na Norwida. W miniony weekend rozegrane zostały dwa pierwsze spotkania, które odbyły się w Tomaszowie. Obydwa zakończyły się zwycięstwem mojej drużyny, ale nie obyło się bez komplikacji i to na własne życzenie. Pierwszy mecz to wygrana 3-1, czyli w miarę spokojne zwycięstwo, tak przynajmniej mówi wynik. Z trybun wyglądało to trochę inaczej, szwankowało przyjęcie i zagrywka. Ale jak to się mawia: zwycięzców się nie ocenia więc dalej nie będę komentowała. Drużyna gości postawiła trudne warunki co zwiastowało ciekawe, niedzielne spotkanie. I tak też było. Pierwszy set minął gładko i przyjemnie. Wysoki zwycięstwo, a w tomaszowskich kibicach euforia. Drugi też nie zapowiadał nic nadzwyczajnego, wysokie prowadzenie, przez większość seta sześcioma punktami i nagle ... bum - drużyna stanęła i przy życiu zatrzymała gości, którzy wykorzystali naszą, niezrozumiałą słabość. Ciężko chłopakom z Lechii szło ogarnianie się po tym secie i przegrali też kolejnego. Widmo porażki u siebie zaczęło się roztaczać nad tomaszowską halą (taka śmieszna nazwa GastroArena:P). Ale od czego ma się kibiców? Czwarty set należał do nas i oczywiście do naszych siatkarzy. Co prawda halę mamy mało, ale kiedy potrzeba głośną .. Myślę, że trochę tym pomogliśmy naszym zawodnikom, którzy doprowadzili do piątego seta. Jak ja kocham mecze siatkówki z tie breakami. Oczywiście tylko w play offach, gdzie punkty za zwycięstwa nie są przyznawane, jedynie liczy się zwycięstwo. W 5 secie to już był popis jednej drużyny - naszej oczywiście! Początek wyrównany, ale bodajże przy stanie 4-4 na zagrywkę wszedł kapitan Lechii - Bartłomiej Neroj (tak ten sam, którego znacie z parkietów PlusLigi) i zrobił takie show, że klękajcie narody. Po jego zagrywce wyszliśmy na prowadzenie 10-4 i do końca go nie oddaliśmy. 
Kolejne zwycięstwo padło naszym łupem. W rywalizacji do trzech prowadzimy już 2-0. W ten weekend kolejny mecz. Mam wielką nadzieję, że na jednym się zakończy i że chłopaki nie będą musieli zostawać w Częstochowie do niedzieli, tylko "grzecznie" wrócą do Tomaszowa w sobotę. Najprawdopodobniej pojadę do Częstochowy pokibicować im! :) Mam nadzieje, że przyjadę z wielkim uśmiechem na twarzy. 

Nie wiem, czy drużyna ma aspirację na awans do Plus Ligi, czy mamy warunki na to, ale fajnie jest oglądać chłopaków grających z takim zaangażowaniem i tak walczących. I fajnie byłoby dojść do finału play off i go wygrać. A co potem? To się potem zobaczy!